19-22 lipca. Markowe Szczawiny przywitały nas hotelowym 'klimatem', brakiem wrzątku i na osłodę górską tęczą o zachodzie słońca. :)
Day 1.
Day 2.
Droga na Babią.
Najświeższa pogoda.
Pies gór.
Skrót przez Słowację.
Day 3.
Hala Miziowa o poranku.
Widoki z Pilska, rozgrzewająca herbatka i widoczność aż po horyzont. ;)
Krawców Wierch
Day 4.
Zejście i powrót do domu.
Widoki, widokami. Ale Pan w kasku koło mnie był całkiem, całkiem. Powodów do marudzenia bym nie znalazła ;)
OdpowiedzUsuńRycerz w zbroi, co? ;)
OdpowiedzUsuń