Podróż Opole-Rzeszów-Lesko-Hoczew-Przełęcz Wyżniańska zajęła nam 15h. :) Całkiem nieźle jak na 500 km i wszystkie możliwe środki transportu. Nocą w pociągu, na szczęście załapałyśmy się na miejsca siedzące. Odcinek 'autobusowy' był chyba najmniej przyjemny, kto podróżował PKSem w upale i korku ten zrozumie. Autostopowa część minęła zaskakująco szybko, na uprzejmych kierowców nie czekałyśmy długo. Dotarłyśmy prosto do celu bez żadnych problemów.
Bacówka pod Małą Rawką ma swój niepowtarzalny urok. Jedzie się tam raz, a później się wraca. Pierwszy raz miałyśmy okazję spać na 'glebie'. Wieczorem jadalnia zmieniła się w wieloosobową sypialnię. Nocleg był na poziomie, ja zajęłam miejsce na stole, a Klu pod. Atmosfera była bardzo przyjemna, rano nikt nie marudził na przymusową pobudkę o 7 rano, żeby sypialnia mogła znowu zamienić się w jadalnię.
Rano wyruszyłyśmy na Rawki i Krzemieniec (trójstyk PL-SK-UA).
Z gór zeszłyśmy około 18. To był długi dzień z ciężkimi plecakami. Dojechałyśmy szalonym busem do Ustrzyk Górnych i dołączyłyśmy do opolskiej grupy. Nocleg, ciepła woda w łazience i nic więcej nie trzeba. :)
wróćmy tam jak najszybciej...
OdpowiedzUsuń